Sebastian Fitzek "Pacjent"
Wydawnictwo Amber
Ilość stron:320
Ilość stron:320
Opis książki: Sześcioletni
Maks zaginął rok temu.
Co się z nim stało, wie tylko sprawca.
Ale teraz jest pacjentem na oddziale psychiatrii sądowej
o maksymalnym zabezpieczeniu.
Co się z nim stało, wie tylko sprawca.
Ale teraz jest pacjentem na oddziale psychiatrii sądowej
o maksymalnym zabezpieczeniu.
I MILCZY.
Zrozpaczony ojciec Maksa decyduje się na desperacki
krok: SAM ZOSTAJE PACJENTEM.
Przychodzę
do Was z pierwszą książką przeczytaną w ramach Love Actually Readathonu -
"Pacjentem" jednego z moich ulubionych autorów Sebastiana
Fitzka.
Na początku
wyjaśnię, dlaczego to właśnie ten pisarz jest jednym z moich ulubionych
twórców. Po jego książki sięgnęłam, aby pokonać swój lęk przed schorzeniami
dotyczącymi oczu. Różne zmiany, choroby, czy tortury ukazywane w filmach,
serialach dotyczące narządu wzroku to jest coś co mnie przeraża najbardziej.
Cykl "Kolekcjoner oczu" pozwolił mi zrozumieć, że twórczość
Sebastiana Fitzka jest dla osób, które: lubią się bać, potrafią przebrnąć przez
makabryczne opisy, aby "dokopać się" do wciągającej historii z
nietuzinkowymi bohaterami, i otrzymać nagrodę w postaci zaskakującego
zakończenia, które tylko zwiększa ochotę na więcej.
Nie inaczej
było w przypadku "Pacjenta". Już sam opis na stronie tytułowej
"żeby zdobyć prawdę trzeba stracić rozum". Sprawił, że chęć
sięgnięcia po tą książkę była ogromna.
Akcja fabuły
dzieli się na dwie części: pobyt w silnie strzeżonym oddziale szpitala
psychiatrycznego Stein w berlińskiej dzielnicy Tegel, oraz życie bohaterów poza
nim.
Sebastian
Fitzek ma to do siebie, że w swoich książkach pierwszą "bombę"
serwuje już na pierwszych stronach książki. Tym razem otrzymujemy zabójstwo
oraz wprowadzenie do historii o tajemniczym inkubatorze, który choć może nie
jest najbardziej przerażającym i wymyślnym
narzędziem tortur to ciekawi i stanowi wskazówkę do motywacji mordercy.
Następnie przez większą połowę książki poznajemy zwyczaje pacjentów szpitala
psychiatrycznego Stein, intrygę zainicjowaną przez jednego z rodziców porwanego
przez mordercę chłopca- Maksa oraz życie, a raczej egzystowanie jego
najbliższych.
Tutaj chcę
zwrócić uwagę na mój pierwszy zarzut dotyczący "Pacjenta". Otóż przez
dużą część fabuły otrzymujemy informację, że morderca dzieci jest bardzo
niebezpieczny, i ma bardzo wiele osób na swoim sumieniu, a tymczasem poza
początkową wzmianką o Laurze,
i jej matce Miriam, cała uwaga skupia się tylko na Maksie Berkhofie. Brakowało mi jeszcze kilku choćby zdawkowych zdań o pozostałych ofiarach.
i jej matce Miriam, cała uwaga skupia się tylko na Maksie Berkhofie. Brakowało mi jeszcze kilku choćby zdawkowych zdań o pozostałych ofiarach.
Kolejna
sprawa to sam szpital psychiatryczny Stein. "Dziwki i koks na
zawołanie" w tego typu miejscach to dla mnie zupełnie nierealna rzecz,
zwłaszcza dla mordercy, który żyje tylko dlatego,
że nikt nie potrafi go pozbawić życia, a każdy z bohaterów chętnie by tego dokonał.
że nikt nie potrafi go pozbawić życia, a każdy z bohaterów chętnie by tego dokonał.
Bohaterowie to
zdecydowanie najlepszy aspekt książki. Sebastian Fitzek jest mistrzem
w konstruowaniu bohaterów. Za murami szpitala Stein walkę na śmierć i życie podejmują
Till Berkhof - zdesperowany, aby wymierzyć sprawiedliwość ojciec, który nie cofnie się przed niczym, aby dowiedzieć się co tak naprawdę stało się z jego synem, oraz Guido Tramnitz
w konstruowaniu bohaterów. Za murami szpitala Stein walkę na śmierć i życie podejmują
Till Berkhof - zdesperowany, aby wymierzyć sprawiedliwość ojciec, który nie cofnie się przed niczym, aby dowiedzieć się co tak naprawdę stało się z jego synem, oraz Guido Tramnitz
"młody człowiek o przyjaznym spojrzeniu,
robiący wrażenie zrównoważonego
z sympatycznym uśmiechem na twarzy". Człowiek z historią i bardzo nie codziennymi pragnieniami.
z sympatycznym uśmiechem na twarzy". Człowiek z historią i bardzo nie codziennymi pragnieniami.
Poza nimi w
pewnym momencie do gry wkracza niejaki Patrick Winter, który również będzie
miał "coś do powiedzenia". W tym momencie zwrócę uwagę na drugi
zarzut dotyczący znajomości i relacji pomiędzy Tillem Berkhofem i Patrickiem
Winterem, która jak dla mnie jest za bardzo pogmatwana. Mam przeczucie, że
tutaj autor nieco przedobrzył. Postacie drugoplanowe nie pojawiły się w
moim odczuciu, aby zapełnić lukę, czy stworzyć "sztuczny tłum" są
potrzebne i znakomicie spełniają swoją rolę.
Zakończenie: zaskakujące, lecz wywrócone do góry
nogami, nie wywołało we mnie szoku
i niedowierzania, że dałam się "zrobić na szaro", tylko chęć
wertowania raz jeszcze kartek, żeby zobaczyć co było takiego w książce, co
pozwoliło autorowi, oprócz jego inwencji na taki, a nie inny zabieg.
Jako
dodatkowy bonus do lektury mogę wskazać podziękowanie z końca strony, które
rzadko czytam, ale tym razem jest to coś innego, z czym warto się
zapoznać.
Jak już
wspomniałam powyżej, nie jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego
autora, ale pierwsza z jego książek z którą miałam problem. Przed lekturą
nastawiałam się na "masę emocji" związaną z "czytelniczym
pobytem w szpitalu psychiatrycznym o zaostrzonym rygorze" oraz na tzw
"ciary", które pojawiają się praktycznie zawsze przy czytaniu książki
spod pióra Fitzka.
Co otrzymałam? Emocje połączone z nutką zawodu, ponieważ autor w "Pacjencie" już od pierwszych stron daje czytelnikowi nadzieję na coś naprawdę dobrego. Nawet poszłam o krok dalej
i pozwoliłam sobie sądzić, że może to być jego najlepsza jak do tej pory książka, niestety tak nie było. Lektura szła mi dosyć opornie co składałam na karb braku czasu, czy chęci delektowania się słowem.
Okazało się, że po prostu spodziewałam się czegoś więcej. Książkę mogę polecić osobom lubującym się w tematyce psychiatryczno- psychologicznej, oraz fanom twórczości Sebastiana Fitzka.
Co otrzymałam? Emocje połączone z nutką zawodu, ponieważ autor w "Pacjencie" już od pierwszych stron daje czytelnikowi nadzieję na coś naprawdę dobrego. Nawet poszłam o krok dalej
i pozwoliłam sobie sądzić, że może to być jego najlepsza jak do tej pory książka, niestety tak nie było. Lektura szła mi dosyć opornie co składałam na karb braku czasu, czy chęci delektowania się słowem.
Okazało się, że po prostu spodziewałam się czegoś więcej. Książkę mogę polecić osobom lubującym się w tematyce psychiatryczno- psychologicznej, oraz fanom twórczości Sebastiana Fitzka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz